Witam! Ostatnio w moim garażu miałem do roboty Skodę Felicje, a mianowicie przedni zderzak i korozję która zaczęła wychodzić na nadkolach i dolnych krawędziach drzwi. Zacząłem od zderzaka ponieważ przy nim było najwięcej roboty, stary szpachel potrzaskał, farba miejscami się łuszczyła no i na deser pęknięcie od dołu.

W ruch poszła szlifierka oscylacyjna, usunąłem stary szpachel do zera w miejscach powstałych pęknięć, łuszczący się lakier również, no a pęknięcie zrobiłem przy użyciu żywicy i włókna szklanego, aby zapobiec ponownemu pęknięciu wzmocniłem konstrukcje blaszką od wewnątrz zderzaka w miejscu pęknięcia, nitując po obu stronach pęknięcia. Z zewnątrz zalałem ładnie żywicą i nie było śladu. Po wyschnięciu żywicy którą przyszlifowałem  zacząłem szpachlowanie. Było trochę gimnastyki żeby przywrócić pierwotny kształt zderzaka ale po 2 godz się udało. Szpachel był nakładany niejednokrotnie gdyż po jednorazowym nałożeniu był marny rezultat. Potem zabrałem się za karoserie, tu na pierwszy ogień poszła szlifierka żeby zlikwidować korozję. Następnie podkład, szpachel i podkład.

Po zmatowaniu podkładu papierem p800, przetarłem wszystkie powierzchnie antysilikonem, ściereczka i lakieruję. Lakier użyty do tej naprawy to akryl, miał bardzo słabe krycie, po trzeciej warstwie było dopiero widać ze zderzak nabiera oczekiwanego koloru. Bylem zdziwiony tak słabym kryciem tego produktu ale na szczęście kupiłem lakieru z zapasem więc starczyło. Lakier „wylał” się ładnie, zderzak bez polerowania zamontowałem gdyż nie pojawiły się żadne wtrącenia, zaś na karoserii polerka była już potrzebna z racji tego że malowałem „łatkami” i musiałem zgubić przejścia. Efekt końcowy był zadowalający. Pozdrawiam